DEJ.A VIE:S

piątek, maja 26, 2006

# one week ago

Dave jak zwykle na ostatni moment (=
Nie nie, inaczej. Raz jeszcze…
Nic się nie zmieniło. Dave znów po swojemu, opanowany i bez stresu. Mający czas na wszystko.
W krawacie w kwiatki, w IC do Warszawy, z poranną kawą i ogromnym słownikiem Cambridge`a w Warsie, przygotowujący się do prawdopodobnie jednej z ważniejszych rozmów w życiu.
Grunt to zachować zimną krew.
Oczywiście ostatnio mimo zarzeczeń, przekłada się to na ilość wypitych kaw. Esspreso, parzona, z automatu, z expresu, w filiżankach, tekturowych kubkach, małych lub podwójnych, z cukrem bądź mleczkiem, brr.
Chyba muszę przestać pić..kawę ! Raz jeszcze.

Saski Crescent. Dave vs. Arup.
W świetle pytania za sto punktów jakie padło, całe moje przygotowania o mało nie legły w gruzach. Znałem wyniki finansowe spółki, kluczowe projekty zrealizowane w Europie, Azji, Stanach, Japonii i Australii. Prześwietliłem ich strategie zatrudnienia i wszystkie te wielkokalibrowe sprawy, które miały mi ułatwić wywrzeć na nich pozytywne wrażenie. Mimo to padło jednak pytanie, które wprowadziło mnie w chwile zawachania…
„What are your reasons because of you want to move out, to UK ?”
No właśnie Dave, dlaczego ?
Idę parkiem saskim, przeskakuje kałuże słuchając Good Charlotte. Oddaje uśmiechy uśmiechającym się dziewczynom. Dzwonie do Bracha. Jest super.
Chwilę później, znalazłem się już pod Sheratonem.
To miejsce ma to do siebie, że za cholerę nie chce się z niego wychodzić. To taki mały Londyn. Zaraz po wejściu wtapiasz się w tłum narodowości całego świata, czasem wpada na Ciebie jakiś szejk, wynikiem czego w ramach przeprosin zaprasza Cię do stolika…a szejkowi przecież się nie odmawia, haha !
- Panie Dawidzie, sala konferencyjna już gotowa.
Połączenie w toku.
- Good Afternoon David, how are you ?

(…)

- Przepraszam, zamówiliśmy już Pańską miejscówkę na powrót, życzy Pan sobie taksówkę ?
- Nie dziękuje, w tak słoneczną pogodę lepiej jest się przejść – w głowie miałem już wystawę World Press Photo, obiad w tej cudnej małej restauracji z stolikami na tarasie, której nazwy nigdy nie pamiętam, no i jeszcze „konieczna” wizyta w Camden Town po trampki.Ha!
- Oczywiście. Zapraszamy ponownie i życzmy miłego dnia.
Dzwoni Fiona, dzwoni Jon, ciekawi tego jak mi poszło, snując myśli czy dostaną premie hehe,
Dzwoni Pola..przepraszam, ale byłem w trakcie rozmowy. Oddzwaniam..nie odbierasz, może gdybyś to zrobiła nazajutrz byśmy się nie rozminęli. Dzwonię raz jeszcze, ale we znaki daje się jedynie patent Nokii z klawiszem „wycisz”
Wracam czytając Ulicę Marzycieli, wracam słuchając dowcipów starszej pani i młodszego od niej Pana.
Dzwoni Fiona, raz jeszcze, mówiąc że oddzwonili z Mott Mac`a i że wszystko jest na dobrej drodze. Przygotują ofertę.
Usmiecham się.
Zasypiam.

(…)

Next day...
Ol mówiła żebym tego nie robił bo wróce rozczarowany. Bo skoro ktoś patrząc nie widzi, to albo nie chce zobaczyć, albo mimo chęci nigdy tego nie dostrzeże…i nie wiadomo co z tego jest gorsze.
Masz racje, jak zwykle. Ale daj mi się sparzyć Ol, raz jeszcze, w końcu jestem facetem. A każdy facet jest jak dziecko.
Tego dnia byłem bliski zrobienia fotki życia. „Byłem” bo chyba jeszcze nie mam jaj, by stanąć oko w oko, z czymiś cierpieniem, czyjąś tragedią. Trzeba się nauczyć wyłączyć na chwile, na jakąś jedną osiemdziesiątą sekundy…spoglądając głęboko w oczy, kolejnej historii, przedstawiając ją w sposób który nie pozwoli Ci przejść obojętnie.
Dojdę do tego.
Na pewno.