DEJ.A VIE:S

środa, maja 31, 2006

Life Line
Ranna kobieta na łóżku polowym, w prowizorycznym szpitalu w Pleret, Yogyakarta w Centralnej Jav`ie. Pomoc tu dostarczana jest dziesiątką tysięcy ofiar trzęsienia ziemi, na pilny apel narodów zjednoczonych.
Rewel Samad/AFP/Getty Images


Can't Complete High School? Go Right to College .

Powszechnie wiadomo, iż przeciętny Amerykanin generalnie nie błyszczy wysokim poziomem wiedzy - delikatnie mówiąc. I mogło by się wydawać, że stan ten należało by poprawić. Jednak najwyraźniej zbyt wysokie mniemanie o sobie, sprawiło, iż amerykańska edukacja zaczyna jedynie przytakiwać takiemu stanu rzeczy.

To rodzaj pomysłu z "Alicji z Krainy Czarów" - Jeśli nie kończysz szkoły średniej, uderzasz prosto na uniwerek. - Mimo to, wiele szkół wyższych – publicznych jak i prywatnych, dwu lub czteroletnich (w USA oczywiście) – przyjmie studentów, którzy nie ukończą szkoły średniej, bądź uzyskają zbyt niskie oceny.
W czasach „uporczywego” opuszczenia szkół średnich , wśród uczniów, rośnie zainteresowanie szansą dostania się na uniwerek przez tylne drzwi, bez dyplomu.Wzrost ten rozpędza debatę nad tym, czy tacy absolwenci powinni studiować na wyższych uczelniach i czy stanowa pomoc finansowa powinna za to płacić.

wtorek, maja 30, 2006

# "tak jako nie", w wersji "nie jako tak" - czyli, i zrozum tu kobietę !

Czy mówiłem już że lubię Oscara Wilde ? Naprawdę.
Gdybym go dziś spotkał w Pubie, postawiłbym mu butelkę najstarszego Jameson`a. Facet miał łeb na karku i bynajmniej nie mam tu na myśli jego mistrzowskich dzieł, jak „Obraz Doriana Gray” , „Kobieta bez znaczenia” czy może “Bądźmy poważni na serio” . Faktycznie nie. Jednak z całą pewnością to właśnie przez jego twórczość, faceci mogą się dziś dowiedzieć parę, chyba istotnych prawd o kobietach. Oczywiście, o ile takowe prawdy mają jakikolwiek sens ;)
Pamiętam pewien wieczór w knajpie, któregoś Pilsnera i sfrustrowaną minę przyjaciela mówiącego:
- Wiesz, … kobiety chyba nie są po to aby je rozumieć, ale po to aby je kochać
- Dobre, to chyba Oscar Wilde...- ten sam Oscar który powiedział jeszcze, że „Jeśli chcesz dowiedzieć się, co sądzi kobieta, nie słuchaj tego, co mówi, tylko patrz na nią uważnie”. Skąd On to wszystko wiedział ? Czy dlatego że nie był straight ??
Hmm, a Mickiewicz ? Też była kobietą ? Nie, nie. Mickiewicz pisał ... „Kochanko moja, na co nam rozmowa ?„
Ironia czy flirt ? Gdyby odnieść go do Kant`a, dla którego kobieta powinna być tylko echem, odpowiadając na pytania mężczyzny, Mickiewicz wyszedłby na świnię, Kant zaś .. szkoda mówić. Kolejny który się naraża to Aleksander Dumas, mówiąc, że "Kobiety są zdumiewające: albo nie myślą o niczym, albo myślą o czymś innym" i mógłbym tak pisac i pisać, stwierdzając pod koniec że to mężczyźni rządzą światem, ale...tu, koło się zamyka, bo za chwilę, stare porzekadło dokończy moją myśl, ...iż mężczyznami i tak rządzą kobiety.
Zrozumieć kobietę. Brzmi jak metafora o milionach znaczeń.
Hmm, a nie jest to czasem tak, że kobiety prawie wszystko co robią, robią na niby ? Że czasem chciałyby zrobić coś na serio, ale się boją ? Pokazują wtedy pazurki, strzępią języki, miewają humorki i charakterki. Jeśli się gniewają, to po to, by mężczyźni je przepraszali. Jeśli uciekają, to po to, by je gonić. Mówią - tak, ale myślą – nie, i odwrotnie, a najciekawsze jest to, że z tą swoją niekonsekwencją, są wciąż naprawdę urocze!

"Zapytał go raz jeszcze:
- To co mam robić przyjacielu ?
- Przede wszystkim nie myśl. Nie myśl tylko kochaj"


Buziaki dla was, kobietki !

niedziela, maja 28, 2006

Fyodor Dostoyevsky
The Idiot

Part I: Chapter I

At about nine o`clock one morning in late November, during a thaw, a train on the St. Petersburg-Warsaw railway was approaching St. Petersburg at full speed. The weather was so damp and foggy that the break of day had brought only a pale and sickly light and little could be made out at more than a dozen paces beyond the coach windows.

piątek, maja 26, 2006

aLL the bEst , mom !


What's the difference between "partly cloudy" and "mostly sunny"?

# one week ago

Dave jak zwykle na ostatni moment (=
Nie nie, inaczej. Raz jeszcze…
Nic się nie zmieniło. Dave znów po swojemu, opanowany i bez stresu. Mający czas na wszystko.
W krawacie w kwiatki, w IC do Warszawy, z poranną kawą i ogromnym słownikiem Cambridge`a w Warsie, przygotowujący się do prawdopodobnie jednej z ważniejszych rozmów w życiu.
Grunt to zachować zimną krew.
Oczywiście ostatnio mimo zarzeczeń, przekłada się to na ilość wypitych kaw. Esspreso, parzona, z automatu, z expresu, w filiżankach, tekturowych kubkach, małych lub podwójnych, z cukrem bądź mleczkiem, brr.
Chyba muszę przestać pić..kawę ! Raz jeszcze.

Saski Crescent. Dave vs. Arup.
W świetle pytania za sto punktów jakie padło, całe moje przygotowania o mało nie legły w gruzach. Znałem wyniki finansowe spółki, kluczowe projekty zrealizowane w Europie, Azji, Stanach, Japonii i Australii. Prześwietliłem ich strategie zatrudnienia i wszystkie te wielkokalibrowe sprawy, które miały mi ułatwić wywrzeć na nich pozytywne wrażenie. Mimo to padło jednak pytanie, które wprowadziło mnie w chwile zawachania…
„What are your reasons because of you want to move out, to UK ?”
No właśnie Dave, dlaczego ?
Idę parkiem saskim, przeskakuje kałuże słuchając Good Charlotte. Oddaje uśmiechy uśmiechającym się dziewczynom. Dzwonie do Bracha. Jest super.
Chwilę później, znalazłem się już pod Sheratonem.
To miejsce ma to do siebie, że za cholerę nie chce się z niego wychodzić. To taki mały Londyn. Zaraz po wejściu wtapiasz się w tłum narodowości całego świata, czasem wpada na Ciebie jakiś szejk, wynikiem czego w ramach przeprosin zaprasza Cię do stolika…a szejkowi przecież się nie odmawia, haha !
- Panie Dawidzie, sala konferencyjna już gotowa.
Połączenie w toku.
- Good Afternoon David, how are you ?

(…)

- Przepraszam, zamówiliśmy już Pańską miejscówkę na powrót, życzy Pan sobie taksówkę ?
- Nie dziękuje, w tak słoneczną pogodę lepiej jest się przejść – w głowie miałem już wystawę World Press Photo, obiad w tej cudnej małej restauracji z stolikami na tarasie, której nazwy nigdy nie pamiętam, no i jeszcze „konieczna” wizyta w Camden Town po trampki.Ha!
- Oczywiście. Zapraszamy ponownie i życzmy miłego dnia.
Dzwoni Fiona, dzwoni Jon, ciekawi tego jak mi poszło, snując myśli czy dostaną premie hehe,
Dzwoni Pola..przepraszam, ale byłem w trakcie rozmowy. Oddzwaniam..nie odbierasz, może gdybyś to zrobiła nazajutrz byśmy się nie rozminęli. Dzwonię raz jeszcze, ale we znaki daje się jedynie patent Nokii z klawiszem „wycisz”
Wracam czytając Ulicę Marzycieli, wracam słuchając dowcipów starszej pani i młodszego od niej Pana.
Dzwoni Fiona, raz jeszcze, mówiąc że oddzwonili z Mott Mac`a i że wszystko jest na dobrej drodze. Przygotują ofertę.
Usmiecham się.
Zasypiam.

(…)

Next day...
Ol mówiła żebym tego nie robił bo wróce rozczarowany. Bo skoro ktoś patrząc nie widzi, to albo nie chce zobaczyć, albo mimo chęci nigdy tego nie dostrzeże…i nie wiadomo co z tego jest gorsze.
Masz racje, jak zwykle. Ale daj mi się sparzyć Ol, raz jeszcze, w końcu jestem facetem. A każdy facet jest jak dziecko.
Tego dnia byłem bliski zrobienia fotki życia. „Byłem” bo chyba jeszcze nie mam jaj, by stanąć oko w oko, z czymiś cierpieniem, czyjąś tragedią. Trzeba się nauczyć wyłączyć na chwile, na jakąś jedną osiemdziesiątą sekundy…spoglądając głęboko w oczy, kolejnej historii, przedstawiając ją w sposób który nie pozwoli Ci przejść obojętnie.
Dojdę do tego.
Na pewno.

piątek, maja 19, 2006

# stairs to heaven


"Ostatni odcinek drogi do Boga nazywa się zawsze samotność." - P.Lippert

wtorek, maja 16, 2006

# Evora

kura: ..Dawid sierota przeciął sobie usta notatkami…zatańczysz ze mną ?
Pola: ..Ale sierota. Hihi. Jeśli mnie nie zadepczesz to mogę zatańczyć, ale licz się z tym że jestem od Ciebie lepsza.Hihi.
kura: (podaje rękę)
(..)
kura: I co ? Nie podeptałem Cię ;) Jeżeli obiecasz mi jeszcze jedno takie Tango, to zatańcze je z Tobą w Minato-ku..Tokyo ?

# gupol jak malbec

Z gasnącego światła zostały jedynie świece w okiennicach, na kredensach i stolikach przy kanapach. Poszły skrzypce, akordeon, głuchy szmer podłogi wdarł się między pary. Wiatr wpadł jakby niezdecydowany, chulając między pokojami.
Maestro, niech zabrzmi muzyka ! Czas zacząć Milonge.
Ona i On.
Policzek do policzka.
Nie ma czasu, nie ma nic
jest Tango…dojrzewające niczym Malbec, w argentyńskiej Mendozie.
Dziękuje.


niedziela, maja 14, 2006

# Wszystko trwa, dopóki sam tego chcesz

Nadzieja to bardzo ważna rzecz, nie wolno nią poniewierać. Musisz pamiętać, aby nadzieję budować na prawdzie.
Na tym co jest prawdziwe, a nie na kłamstwie, obłudzie i złudzeniu.
Nadzieja zbudowana na kłamstwie, jest mniej prawdopodna niż spełnione marzenie.
Pamiętaj o tym...na codzień.
Bo o prawdę, trzeba sie starać codziennie
każdego dnia. Prawdę należy starannie pielęgnować.
Jeśli tego nie ma, nadzieja umiera, mimo iż mówi się że, nadzieja jest zawsze.
Mówi się tak, bo nadzieja wzieła się z wiary
bo codziennie pielęgnowane życie, z wiarą
zawsze będzie miało odbicie w nadzieji ... dobre odbicie
Piszę ci to, mimo iż sam popełniam błędy
ale jesteśmy tylko ludźmi.
Ludźmi którzy każdego dnia mają szansę, od nowa zacząć
pielęgnować prawdę...
To tyle.
Powodzenia.


"Już teraz wiem,
Wszystko trwa, dopóki sam, tego chcesz.
Wszystko trwa, sam dobrze wiesz,
Że upadamy wtedy, gdy nasze życie przestaje być
codziennym zdumieniem... "

Myslovitz - Mieć czy być

# may party

Najpierw przez tydzień wpadasz na Lecha Hummera, krążącego po centrum Katowic, a później przypadkowo znajdujesz się w samym środku...LECH May Party. Oto efekty (=

TLove

TLove

TLove

Tłuuuuuumy ludków

???
Scena

Myslovitz...Szkoda że grali na końcu, i że zrobienie zdjęć nocą, będąc w epicentrum "młynu" jest serio-serio niemożliwością. Uff. Następnym razem będzie trzeba się postarać o akredytacje :P

Myslovitz

Myslovitz

Koniec

# Toffi to już nie to samo

- Prosze do kasy. Dzień dobry, co dla Pana ? - Czy Oni w McDonaldzie mają dodatkowe premie za te uśmiechy ?
- Dla mnie poprosze, lody z polewą...
- Mamy czekoladową, truskawkową i toffi ... ?? ]


- Które bierzesz ?
- Ja te z toffi oczywiście, są najlepsze !
- No co ty ?!?! Najlepsze są przecież moje ulubione, z polewą truskawkową, nie wiedziałeś ?
Jak Ona to robi ? Uśmiecha się, jednocześnie robiąc grymas. Jak dziecko któremu ktoś powiedział że niebo tak naprawdę nie jest niebieskie, że to ściema, lipa. Albo że od jutra obowiązuje ogólno światowy zakaz żuchlania miśków haribo. Jejku, byłem skłonny powiedzieć że lodów toffi nie ma, że nawet ich nie wymyślono, i że truskawkowe są wogóle, jedyne na świecie.
Ale ostatecznie i tak zawsze byliśmy obklajstrowani dwoma smakami, bo przecież każde chciało na siłe przekonać że jego smak jest "lepszejszy", wsciskając z impetem łyżeczke w nie zawsze swoją buźkę, i prawie zawsze w momencie, w któym akurat była ona zamknięta.
I tak już zostało, proste zakupy lodów w Mc`u, truskawki, toffi, uśmiech,i krótkie
- moje...
- nie bo moje
- moje i kropka
- wrrrrr
Jej uśmiech
moj Uśmiech
Pani Joli uśmiech, ale ten nie powinien się liczyć, bo służbowy.



- Z truskawkową poprosze.....
- Czy może jeszcze ciastko ?
- Nie, truskawki wystarczą. W zupełności.

piątek, maja 12, 2006

# a light dose of decadency







wtorek, maja 09, 2006

# and then you have it

Dzień Dobry Panie Dawidzie,
(...)
Co słychać ?
Dziękuje, wszystko ma się jak najbardziej wporządku
To dobrze, bo dzwonie żeby poinformować Pana iż ...

Kiedy dzwoni ten facet, to wiem że napewno poprawi mi się humor,
a jeśli robi to po raz trzeci w przeciągu dwóch dni, to zaczyna być naprawdę ciekawie.
Jeden dzień, dwie wideo-konferencje, trzy rozmowy kwalifikacyjne...triple-huge House Blend prosze !!

A więc hmm, mam zaledwie tydzień na prześwietlenie trzech molochów i znalezienie wszystkiego, co pozwoli mi zmiażdzyć ich, tak aby było fachowo. I aż tydzień żeby zrobić to wszystko co zaplanowałem, zanim On zadzwonił (=
Oczywiście nie ma mowy, żeby odmówic sobie seta z aparatem, bycia tu i ówdzie
no i może tego...zapachu plant, który szczerze przyznaje, kusi.














To niesamowite,
Ale ten polar, wiesz ten z przypiętym znaczkiem ryby - "Wypłyń na głębie"

...on wciąż Tobą pachnie
wciąż tak samo miękko, wciąż niezmiennie czule
przecież od tamtego razu mineło już tyle czasu
tyle że nauczyłem się nawet na pamięć, "Jak obsługiwać pralke ?"
dziś zakładam go niczym czapke niewidke
uciekając gdzieś między sobą samym, a resztą świata
okrywam się nim kiedy robi mi się zimno
nieznośnie zimno, na samą myśl że już nigdy
nigdy nie będziemy się o niego kłócić.

# oswobodzony od wiatru

Miłość mi wszystko wyjaśniła,
Miłość wszystko rozwiązała -
dlatego uwielbiam tę Miłość,
gdziekolwiek by przebywała.
A że się stałem równiną dla cichego otwartą przepływu,
w którym nie ma nic z fali huczącej, nie opartej o tęczowe pnie,
ale wiele jest z fali kojącej, która światło w głębinach odkrywa
i tą światłością po liściach nie osrebrzonych tchnie.

Więc w tej ciszy ukryty ja - liść,
oswobodzony od wiatru,
już się nie troskam o żaden z upadających dni,
gdy wiem, że wszystkie upadną.

Karol Wojtyła

# starbucks morning



Królestwo za fresh-brewed House Blend w wersji double-huge !!
i dwa królestwa za cofnięcie czasu,
najlepiej o jakieś sto kilkadziesiąt chwil, Oj, błagam !
O! i może jeszcze gotowy raport na dzisiejszą konferencje
całe szczęście, że ten potrzebuje dopiero na za chwilę, a nie na chwilę temu, uff !
telefon stamtąd,
telefon do Bracha,
telefon wibra i pika
Guru`s Jazzmatazz
Ja zmykam !

Wszystkiego co najlepsze Brachu !
Zawsze mstwo uśmiechu i żeby życie zawsze układało się,
fachowo i chulaj dusza !



Wspaniale !
Domin będzie miał cudnego Goldena !
Zanim jednak maleństwo otworzy oczy i odróżni prawą łape od lewej,
Ja musze zacząć się uczyć latać z czwartego czy tam piątego piętra
No i Ol....w STRABAGU jesteśmy spaleni hehe.
Aż Ci Brachu zazdroszcze ! I obiecuje wyprowadzać jedną trzecią tego cudeńka na spacer (=

# monday morning

mmm very nice (=
Poniedziałkowy poranek w wersji "happy morning" o mało i stałby się wersją "przejechany przez kwiaciarza", musiałem chyba jeszcze spać, bo jak można nie zauwarzyć ogromnej pół ciężarówki przechodząc przez pasy...?? GupOl
Ok, na biurku poranna kawa
w głośnikach Absolut Kravitz
a na pulpicie, przegląd maili...bez jakichkolwiek konkretów
reklama, reklama, reklama...mysle że nowy Push up od Victorii Secret raczej mi sie nie przyda
jakieś zaproszenie na salse, o ! jeden priv, wrrr, ale nie ten na którego czekałem
ooo, znów London, nie no, w tym tygodniu jestem już umówiony...podobno mam wycieczke do Wonder...znaczy się do Krakowa (= Jasne że wezme aparat...
Za tydzień Wuwua i Atkins, będzie ogień bo zapowiada się serio-serio
poważnie, a przez to, dłuuuuugi week...i to bez endu raczej. Ale co tam, "My nie damy rady ???"

niedziela, maja 07, 2006

# catch your smile

Stara miłość nie rdzewieje, znów mam fizia na punkcie strzelania fot. A podobno odziedziczyłem to po dziadku, i chyba coś w tym jest bo do dziś pamietam te wszystkie fantastyczne wycieczki i klank migawki jego Zenita...ze mną parolatkiem, gdzieś tam na nie jednej kliszy.
Ale jak tego nie lubić, to naprawde cudne uczucie, kiedy w przeciągu jednej dwusetnej sekundy, możesz zatrzymać na zawsze, uśmiechy, łzy, wszystkie te szcześliwe i mniej szczęśliwsze chwile. Pokazać emocje, ukryte w grymasie którego czasem, nawet sami nie jesteśmy świadomii.
To naprawde wspaniałe, kiedy można chociażby na moment, utworzyć pewną więź z kimś kogo fotografujesz, i pokazać głębie jego osobowości. Zrobić poprostu kolejnego "żywego" seta....może nawet w Krakowie ;)

# Kentucky Boy

Rogate Rancho dało ognia !
Deszcz pokonany, brak prądu też... zniknął skubany gdzieś pod ziemią, ale całe szczęście że znaleźli się monterzy "prawie" jak z usterki ..."potrzymam Wam tą klapke, tyle to ja sie na elektryce znam" (=
Kominek rozpalony do granic możliwości, chill out`owe kawałki przemieszane z czym tam, kto wolał.
Pyszny grill mmmm, no i nie moge zapomnieć o kanapkach z masłem czosnkowym bez czosnku by Domin. :P
Dobranockowe Smirnoff Competition wraz z Dominem i Krzychem, ojoj, rano naprawde myślałem że to zamiast wróbla przeleciał JumboJet, a zapowiadało się tak biesiadnie :P
Parskanie Competition z konikami....Ol myśle w jeżdżeniu na oklep w piżamce i klapkach, Ci nie dorównam :P

Acha Panowie, byłbym zapomniał...poznajecie (= ?

sobota, maja 06, 2006

# Gdzieś pomiędzy hańbą a wstydem, jest "shanba" ....

Eve Arnold

Eve Arnold to obraz kobiety która łamiąc konwenanse stała się jednym z najznakomitszych światowych fotografów, czyniąc to bez uleganiu modzie czy rosnącemu wciąż prestiżu. Niesamowice szybko osiągneła nadzwyczajny poziom profesjonalizmu i dokonań, a wszystko to niemal, bez formalnych szkoleń.

Oto mamy Panią Eve Arnold, - destylację, w słowach i obrazach z jej życia i pracy zawodowej.
Jej opowieść zwycięża wiele naszych codziennych stereotypów dotyczących fotografii, fotografów oraz kariery kobiety z czasów drugiej połowy dwudziestego wieku.




Pani Arnold, prosze mi wybaczyć jeśli nie skomponowałem tych zdjęć stosownie do ważności, znaczenia, barw etc.










czwartek, maja 04, 2006

"Cyś Ty chłopie osaloł , cy Ty ni mos rozumu ,karcma stoi przy drodze a ty idzies do domu ?"


Kocham was !
Kocham was za te wasze uśmiechy,
za słowa nie wypowiedziane, ukryte w pantomimie niezapomnianych chwil.
Za ten bardzo spontaniczny after, nocą gdzieś na końcu świata
…gdzie wariatów przywitała leniwie wisząca na drzewie lampa, sepleniąca cichym blaskiem: „Wejdźcie, chyba jeszcze nie wszyscy chrapią.”
…gdzie jedyną oznaką życia, były płomienie miliona świec, oraz senne ziewanie gospodyni, podającej pajdy ze smalcem w sposób: „Co was tu do licha przygnało, o prawie jedenastej w nocy ?”
…gdzie cisza kłóciła się z trzaskiem dogasającego paleniska…w paszczy diabła, mówiącego nam już dobranoc.















Mały Książe usiadł nad brzegiem swojej planety
by popatrzeć na ten jeden, jedyny kwiat gdzieś tam
na jednej z milionów innych planet.
„Dobry wieczór” – powiedział z uśmiechem
„Dobry wieczór” – odpowiedział kwiat, znacząc gwiazdą firmament



Dziękuje...

# trzeba znaleźć, żeby szukać (=

„Panie Karolu, Pan wie że ja Pana bardzo szukam” - powiedział, puszczając w kierunku gospodarza, naprawdę uroczy usmiech....

haha, reszte wydarzen opisze, na pewno....;)